Co jest najlepsze w podróżach? Oczywiście jedzenie. Zarówno restauracyjne, jak i przyrządzone własnoręcznie z miejscowych składników. Tym razem zapraszamy Was na gastronomiczny tour po półwyspie Pelješac, a w nim recenzje kilku lokali, w których jedliśmy. Znajdziecie tu restauracje, tradycyjne konoby, a nawet bary. Dowiecie się, gdzie warto zjeść, eksplorując Pelješac. A więc do dzieła!
Co zjeść na półwyspie Pelješac? Ryby i owoce morza!
Wakacje w Chorwacji to świetna okazja do doskonalenia sztuki przyrządzania owoców morza. Dla nas to cały rytuał, który zaczyna się wczesnym rankiem od wyjścia na targ i rozmowy ze sprzedawcami, a kończy się oblizywaniem palców i wycieraniem resztek oliwy pieczywem. Oczywiście w Warszawie również można kupić rozmaite owoce morza, ale jakoś tak kalmary kupione na targu rybnym w Chorwacji smakują nieco inaczej.
Nie znaczy to, że w Chorwacji nie jemy na mieście, bo jemy całkiem sporo. Ale korzystając z okazji, a konkretnie z dostępności świeżych owoców morza, doskonalimy nasze umiejętności kulinarne. Pewnego roku targ rybny w Orebić spłatał nam małego psikusa. Jeszcze przed wyjazdem na wakacje w myślach układaliśmy menu z ryb i owoców morza. Miały być krewetki, kalmary, mule, ośmiornice i ryby różnych gatunków. Niestety na targu rybnym w sprzedaży znajdowały się wyłącznie hodowlane dorady i okonie morskie. Dlatego niemal codziennie wyszukiwaliśmy hasło „gdzie zjeść na Pelješac”?
W tym wpisie przeczytacie o:
- Olive Garden w Orebiću
- restauracja Lavanda w Orebiću
- konoba Portun w Potomje
- konoba Dalmatinska Kuća w Drače
- Fortuna Cafe Bar w Sreser
- D’ORO Grill & Bar w Trsteniku
- a może pizza?
Nie jest to ranking – kolejność jest przypadkowa.
Olive Garden w Orebiću
Olive Garden to jeden z pewniaków. Do tego lokalu wracaliśmy wielokrotnie i doczekał się nawet osobnego wpisu na naszym blogu (sprawdźcie Olive Garden, czyli gdzie dobrze zjeść w Orebić). W tym miejscu odpowiada nam absolutnie wszystko – intymna atmosfera, pyszne jedzenie w rozsądnych cenach, przemiły właściciel. Karta jest krótka – skupia się głównie na rybach, owocach morza i mięsach. Dostępne są tutaj klasyki kuchni dalmatyńskiej: czarne risotto, sałatka z ośmiornicą, dania spod peki, ryby i owoce morza (grillowana ryba, grillowane kalmary, grillowany tuńczyk) oraz mięsa (biftek, ćevapi).
Między stolikami rosną drzewa oliwne i przechadzają się koty, domagające się atencji i czekające na resztki ze stołu (koty należą prawdopodobnie do właścicieli – są zadbane, czyste i wbrew pozorom nie głodują). Właściciel wie, co sprzedaje – w razie wątpliwości można się z nim swobodnie porozumieć po niemiecku, a w ostateczności w mieszance chorwackiego, polskiego i angielskiego.
W Olive Garden stołują się także miejscowi, co chyba najlepiej świadczy o jakości podawanych dań. Zauważyliśmy zresztą, że nie byliśmy jedynymi turystami, którzy regularnie powracali do Olive Garden. Na pewno ujęła nas także serdeczność, którą właściciel okazywał naszemu dziecku. Już po pierwszej wizycie pamiętał imię dziecka, przynosił dodatkowe poduszki do usadzenia dziecka przy stole i pieczywo, którym nasz maluch zajadał się z wielkim smakiem.
Restauracja Lavanda w Orebiću
Tutaj trafiliśmy kiedy okazało się, że Olive Garden jest nieczynne w niedzielę (tak, zwróćcie na to uwagę). Restauracja Lavanda znajduje się bowiem ok. kilometr dalej w kierunku wschodnim. Restaurant Lavanda znajduje się tuż przy plaży. Żeby dostać się do restauracji, należy wjechać na teren kampingu Camp Lavanda. Samochód można zaparkować na górze, przy recepcji.
Lavanda specjalizuje się w daniach z ryb i owoców morza oraz lokalnych specjałów. Można tu spróbować morskiej ryby, sałatki z ośmiornicy, czarnego risotto oraz typowych dla Bałkanów mięsnych da takich jak ćevapćici czy pljeskavica.
Jedną z osób obsługujących gości jest sam właściciel restauracji, z którym ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę. Chociaż właściwie to on opowiedział nam o swojej restauracji, życiu w Chorwacji i Robercie Makłowiczu.
Próbowaliśmy tutaj rosołu wołowego, sałatki z ośmiornicy, grillowanych mięs oraz risotto z owocami morza. Wszystkie potrawy były świeże i smaczne, a sałatka z ośmiornicy wprost wyborna. Warto się tu wybrać również dla samych widoków.
Konoba Portun w Potomje
Do konoby Portun pierwszy raz zawitaliśmy w 2020 roku, dlatego podczas kolejnych wakacji skierowaliśmy swe pierwsze kroki od razu do sprawdzonego miejsca. Pierwszego wieczoru obsługiwał nas niesamowicie uprzejmy i uprzedzająco miły młody chłopak. Naprawdę, dawno nikt nie obsługiwał nas z taką uwagą, jak w Portun. Kelner przyniósł do naszego stolika talerz świeżych ryb, abyśmy mogli dokonać wyboru, zarekomendował nam morską rybę o nazwie kokot, poinformował nas o wadze ryby, a na koniec do naszego zamówienia dorzucił frytki jako przekąskę dla dziecka. Dzięki jego rekomendacji spróbowałam po raz pierwszy lokalnego wina ze szczepu rukatac. Rukatac to białe, delikatne wino o kwiatowym aromacie, które idealnie pasuje do owoców morza.
Kokot, którego możecie zobaczyć na zdjęciu niżej, okazał się rybą o delikatnym mięsie, która została idealnie przyprawiona i upieczona. Wszystkie potrawy były świeże i smaczne, a porcja (ok. 700 g) idealna dla dwóch osób. To był fantastyczny posiłek i ani przez chwilę nie żałowaliśmy, że wybraliśmy Portun na naszą pierwszą pelješką kolację w 2021 roku.
Kilka dni później zatrzymaliśmy się w Portun w drodze powrotnej z Dubrownika. Tym razem również zamówiliśmy morską rybę dla dwóch osób. Dorada, którą otrzymaliśmy, była naprawdę spora – w trakcie zapłaty okazało się, że jej waga wynosi grubo ponad 1 kg, co jest jednak trochę za dużą porcją dla dwóch osób. Ponadto ryba była tak duża, że niestety z jednej strony była niedopieczona, a mięso trzymało się ości. Właściciel, który nas tego dnia obsługiwał, na początku nie dowierzał, że taka sytuacja ma miejsce, ale po chwili zaproponował, że ryba trafi z powrotem na ruszt.
To był nasz ostatni posiłek w Portun, bo nie chcieliśmy ryzykować powtórki z tej sytuacji. Szkoda, bo poprzednie wizyty w tej konobie były wspaniałe pod każdym względem i tylko zaostrzyły nam apetyt na więcej. Taka sytuacja może się zdarzyć wszędzie i nie jest to powód do kruszenia kopii, ale zwykłe „przepraszam”, którego nie usłyszeliśmy, byłoby bardzo na miejscu.
Konoba Dalmatinska Kuća w Drače
Drače to kolejne miejsce na liście „gdzie warto zjeść na półwyspie Pelješac”. Dzięki tej konobie pierwszy raz odwiedziliśmy Drače, które okazało się kameralną miejscowością dla osób spragnionych ciszy. Kto wie, może kiedyś zaszyjemy się w spokojnym Drače? W razie czego wiemy już, gdzie się stołować!
W lokalu o nazwie Dalmatinska Kuća, z fantastycznym widokiem na spokojne wody zatoki, spróbowaliśmy morskiej ryby oraz spaghetti z owocami morza. Jako poczęstunek otrzymaliśmy także fantastyczną pastę rybną i pieczywo. Wszystkie dania były świeże i smaczne.
Jeśli macie dziecko, które nie usiedzi w miejscu, ale jest jeszcze na tyle małe, że nie można go spuścić z oka nawet na sekundę, to jest to idealne miejsce. Konoba od morza oddziela droga, ale jest tak rzadko uczęszczana, że w trakcie naszej 1,5-godzinnej wizyty może ze trzy razy przejechał przez nią samochód. Nasze dziecko nie pomyślało nawet o opuszczeniu terenu konoby. Po pierwsze podłoże jest wyłożone kamykami (co jest ogromną atrakcją dla maluchów), a po drugie – po jej terenie przemieszcza się dostojnie ogromny pies (co jest jeszcze większą atrakcją dla maluchów), który co rusz przechodzi przez ulicę i zanurza się w morzu.
Od właścicielki restauracji dowiedzieliśmy się, że większość lokalnych mieszkańców – wbrew pozorom – preferuje raczej mięso niż ryby. Tym bardziej, że połowy są trudne (Adriatyk jest coraz mniej zasobny w ryby) i coraz częściej wypierane przez hodowle. Podobno część lokali serwujących ryby woli nawet te hodowlane, ponieważ w trakcie połowu wszystkie mają zbliżoną masę.
Uwaga – droga dojazdowa do Drače jest dosyć wąska, więc konieczne są mijanki, jeśli z naprzeciwka również jedzie samochód.
Fortuna Cafe Bar w Sreser
Wbrew pozorom to nie kawiarnia, choć w karcie znajduje się sporo deserów. Spróbowaliśmy tutaj dań spoza standardowej karty, tj. filetu z dorady z sosem pomarańczowym oraz bifteka z sosem na bazie wina plavac mali. Oczywiście w karcie są i potrawy z ryb i owoców morza, i mięsa, i nawet pizza. Skorzystaliśmy jednak z faktu, że karta oferowała coś innego niż wszędzie.
Jeśli chodzi o biftek, Jaśnie Pan nie mógł się nachwalić – mięso było przyrządzone doskonale w takim stopniu wysmażenia, w jakim zostało zamówione. Obsługa również jest sprawna i miła. Kolejny raz mieliśmy okazję porozmawiać o jedzeniu i życiu.
D’ORO Bar & Grill w Trsteniku
To jedno z kulinarnych odkryć naszej wrześniowej podróży do Chorwacji. W D’ORO zamówiliśmy sałatkę z ośmiornicy oraz talerz ryb dla dwóch osób. Jako przystawkę otrzymaliśmy pasty rybne i pieczywo. Uważajcie tu jednak na ukryte koszty – tego typu przekąski nie są tu serwowane on the house i zostaną doliczone do Waszego rachunku. Obsługa jest również dość specyficzna. Aczkolwiek jeśli macie małe dziecko, to zaraz po zajęciu miejsca do Waszego stolika zawita pudło z zabawkami. Natomiast serwowane tu jedzenie jest fenomenalne. Wprawdzie w Google opinie na ten temat są podzielone, jednak my otrzymaliśmy doskonałą sałatkę z ośmiornicą, a danie główne – przeznaczone z definicji dla dwóch osób – okazało się zbyt duże dla dwojga dorosłych i dziecka.
A może pizza?
Pizzę traktowaliśmy jak szybką przekąskę w trakcie całodziennego zwiedzania lub jako wygodną kolację na plaży. W samym Orebić najlepsze (i przy okazji chyba najtańsze pizze), naszym zdaniem, serwuje konoba Babilon, do której trafiliśmy przypadkiem. Akurat szliśmy wtedy po pizzę na wynos do restauracji La Casa, ale przechodząc obok kościoła, zauważyliśmy menu Babilon. Poza tym, w centrum Orebić znajduje się mały lokal serwujący tylko na wynos, w którym można kupić pizzę sprzedawaną na porcje. Prawdziwie szybka przekąska w drodze!
Bardzo dobrą pizzę zjedliśmy także w miasteczku Vela Luka na wyspie Korčula w Baltoni, przed powrotem na prom do Orebić.
Gdzie zjeść na półwyspie Pelješac – podsumowanie
To nie wszystkie lokale, w których jedliśmy – przedstawiamy tylko te, które naszym zdaniem okazały się najlepsze. Oczywiście nie wszystkie lokale na Pelješcu udało nam się odwiedzić, ale w naszych wyborach kierowaliśmy się głównie wysokimi ocenami w Google.
Tylko raz zdarzyła nam się poważna wpadka – w restauracji Kapetanowa Kuća w Malim Stonie. Podano nam tam twardą ośmiornicę, gumowate kalmary, doliczono do rachunku dania, których nie zamawialiśmy. Terminal odrzucał naszą kartę, w związku z czym zapłaciliśmy kartą Visa na terminalu Mastercard, a finalnie do rachunku została doliczona prowizja za obsługę transakcji w wysokości 4% kwoty na rachunku.
To był jednak w zasadzie jedyny przykry moment w naszej kulinarnej eksploracji półwyspu Pelješac.
Dodatkowo zapraszamy do zapoznania się z recenzjami Mimbelli Restaurant, kawiarni Croccantino oraz konoby Hrib. Ta ostatnia jest dostępna we wpisie dotyczącym Orebić.
Poniżej kolaż zdjęć naszych kulinarnych eksploracji:
Dajcie znać, jakie są Wasze kulinarne odkrycia i gdzie warto zjeść na Peljesac! A jeśli zmęczyło Was już jedzenie poza domem i marzy Wam się coś domowego, zapraszamy Was do wpisu Pomysł na szybki obiad w Chorwacji.
Na razie brak komentarzy dla wpisu: Półwysep Pelješac – restauracje, konoby i bary
Możesz dodać pierwszy komentarz i rozpocząć dyskusję